sobota, 29 października 2011
Łódką po Kopenhadze cz. I
Z okazji wizyty naszej koleżanki zaplanowaliśmy masę atrakcji. I jakimś cudem - mimo wielu "przygód", jakie ją napotkały w drodze do Kopenhagi, udało nam się je zrealizować. Do przygód tych zaliczyć można opóźnienie lotu, zmianę jego trasy i całkowitą dewastację walizki - tak, że wszystkie rzeczy musieliśmy dotransportować de facto w torbie na śmieci, którą SAS łaskawie sprezentował nam zupełnie za darmo:) Idąc z tą torbą przez miasto wyglądałam trochę jak Święty Mikołaj... Oczywiście poza swoimi własnymi rzeczami, Karina przywiozła nam wiele kilogramów smakowitości z Polski, włącznie ze słynnymi rybnymi kotlecikami Babci Lenki. Kotleciki były bardzo dzielne, gdyż w jakiś sposób wydostały się z walizki i praktycznie odbyły samodzielną podróż samolotem. Do atrakcji, jakie zaplanowaliśmy na tę okazję (poza Tivoli) zaliczyć można piwko w Christanii i zwiedzanie centrum miasta, z Nyhavn na czele. A że pogoda nam sprzyjała, udało nam się zwiedzić Kopenhagę z poziomu łódki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz